Archiwum - 10. Festiwal Filmowy Pięć Smaków
Dorota Kolber: "Zwyczajna rodzina,” czy aby na pewno?
W "Zwyczajnej rodzinie," jednym z jedenastu filmów biorących udział w tegorocznym konkursie Nowe Kino Azji w ramach festiwalu Pięć Smaków, filipiński reżyser Eduardo Roy Jr pokazuje nam wycinek z życia pary nastolatków mieszkających na ulicach Manili.
Filipiny to kraj wyspiarski, zamieszkiwany przez ponad 100 milionów ludzi, z czego 1/3 żyje poniżej granicy ubóstwa. Szacuje się, że żyje tam ponad 1,5 miliona bezdomnych dzieci. Jednymi z nich mogliby być bohaterowie "Zwyczajnej rodziny". On, Arie, siedemnastoletni chłopak z farbowanymi włosami, ona, Jane, młodsza od niego o rok, uwielbiająca robić selfie. Mówią, że są małżeństwem. Mieszkają na ulicy, a niespełna trzydzieści dni temu urodziło się im dziecko.
Wokół nich roztaczają się tragedie, na ulicy umierają ludzie, panuje przeogromna bieda, niemniej oni na swój sposób wiodą zwyczajne życie. Kłócą się, godzą, mają znajomych, wąchają klej, od czasu do czasu coś ukradną. Zawsze znajdą karton na którym mogą się przespać, kran z wodą, gdzie mogą się umyć. Mają siebie, są rodziną. W zasadzie można powiedzieć, że są szczęśliwi. Niestety, i ich spotyka tragedia. Skuszona wizją sponsorowanego zakupu pieluszek w supermarkecie Jane popełnia przeogromny błąd - oddaje swoje dziecko w ręce niejakiej Erthy. Podobno co piąty filipiński mężczyzna jest "she-male," czyli nie homo- a transseksualistą. Zjawisko jest to na tyle powszechne i pozytywnie odbierane, że postaci w filmie krytykują naiwność Jane, zwracając uwagę że „to, że ktoś jest bakla (gejem) to nie znaczy, że jest dobrym człowiekiem”. Niestety, sprawdza się to w przypadku Earthy, która od pierwszego momentu pojawienia się na ekranie wzbudza podejrzenia. Niby chce pomóc Jane - podarować pieluszki i udzielić pożyczki, ale jej prawdziwe intencje są zupełnie inne. Ertha porywa dziecko. Na oczach matki, ochroniarza i kasjerek. Nie dowiadujemy się, jaki jest cel porwania, choć po wcześniejszych komentarzach można domyślić się, że dziecko zostanie sprzedane. Tragedia, która spotkała bohaterów nie znajduje zrozumienia u ich najbliższych. "Zróbcie sobie nowe," to jedyny komentarz, na który mogą liczyć. We wstrząsającej scenie, która ukazuje tez brak pomocy ze strony instytucji państwowych, policjant przesłuchujący Jane upokarza ja, nachalnie wypytując o tym, z kim współżyła, oskarżając, że się prostytuuje, a nawet odsłaniając jej piersi, aby „zobaczyć, jak karmi dziecko.” "Jak mamy Ci pomóc, kiedy nie chcesz współpracować?"
Film wywiera ogromne wrażenie, zwłaszcza przemiana głównej bohaterki jest mocnym punktem dzieła. Odnoszę wrażenie, że Jane początkowo traktowała dziecko jako zabawkę. Trudno dostrzec pomiędzy nimi jakąkolwiek wieź. Tworzy się ona dopiero, gdy niemowlę zostaje jej zabrane. Dopiero gdy zdaje sobie sprawę, że jej synek został skradziony, staje się mamą. Niedomyta Jane, w popsutych klapkach i z brudnymi paznokciami, z koszulką poplamioną cieknącym z jej piersi mlekiem, która z taką determinacją szuka swojego synka, wzrusza i rozczula. Kurczowo trzyma się każdej informacji jaką otrzymuje na temat potencjalnego pobytu jej dziecka. Robi wszystko wierząc, że je odnajdzie. Przez cały film czujemy, jakbyśmy byli tuż przy bohaterach, jakby wszystko odgrywało się na naszych oczach. Może to zamysł samego reżysera? Wiele ujęć pochodzi z kamer przemysłowych, co dodatkowo nadaje filmowi autentyczności. Dla tych, którzy tak jak ja pamiętają dźwięki i kolory bliskich mi Indii czy Tajlandii, film będzie oddziaływał na wszystkie zmysły. Klapki, tricykle, toczące się na ulicy życie. Podczas seansu czułam zapach ulicy, słyszałam hałas, ciężko mi się oddychało przez wilgotność powietrza. To wszystko sprawia, że łatwo docenić aktorstwo, szczególnie głównej bohaterki, jak i wczuć się w klimat filmu i w dramat bohaterów. Zagrało tu wszystko. Intryguje zarówno historia, jak i sposób jej podania.
W sekcji konkursowej mieliśmy możliwość obejrzenia jeszcze jednego filipińskiego filmu - "Dziecko apokalipsy". Jakże inne jest życie jego bohaterów. Dni w większości spędzają na plaży surfując i plażując. Widzimy piasek, palmy, ocean, przepiękne krajobrazy. Oczywiście i tutaj mamy rodzinne problemy, ale wszystko przedstawione jest w onirycznej konwencji. Dobrze się stało, że na polskich ekranach spotkały się tak różne obrazy Filipin. "Dziecko Apokalipsy" - plaża, surferzy i wieczna impreza. Z drugiej strony, "Zwyczajna rodzina," ukazująca przejmująca biedę, bezrobocie, przemoc, korupcję. Tego typu kolizje to najlepszy sposób by poznać Filipiny, kraj pełen kontrastów i sprzeczności.