Archiwum - 9. Festiwal Filmowy Pięć Smaków
Jędrzej Kościński: Upojeni samotnością
Intrygujący tytuł tajwańskiego filmu „Tanatos, pijany“ obiecuje widzowi kino mówiące o śmierci, popędach oraz braku rozsądku w działaniu. Doświadczony już reżyser Chang Tso-chi obietnice te spełnia, zapewniając widzowi sporą dawkę intensywnych emocji. Spływają one z ekranu dzięki sytuacjom kryzysowym i wyborom granicznym, przed którymi twórca stawia bohaterów, a użyta forma dodatkowo je intensyfikuje. Rzewne chińskie pieśni i walcowe dźwięki gitary nadają poetycki wręcz charakter niepozornym scenom, a niski klucz oświetlenia i zagracona scenografia wzmagają uczucie duszności.
Fabuła filmu nie jest linearna, co niewątpliwie utrudnia śledzenie rozwoju akcji. Opierając swoje dzieło na szeregu epizodów, Chang zainteresowany jest jednak obudowywaniem wspomnianych wyżej motywów, spajając je dwoma kwestiami. Po pierwsze – piciem alkoholu, nieodłącznego towarzysza postaci, który umożliwia im zbliżenia zarówno cielesne, jak i duchowe. Nie jest jedynie powodem śmierci i nieszczęścia, ale również napojem miłości i szczęścia, jak w lirycznej scenie podpalania spirytusu, tworzącego słowo „LOVE”. Po drugie – kłopotami z własną tożsamością. Bohaterowie fałszują swoją przeszłość oraz sytuację życiową, okłamując tak innych, jak i samych siebie. Wiąże się to z niejednoznacznością uczuć, w którą uciekają przed szczerością. W niemej prostytutce zakochuje się jej w gruncie rzeczy alfons, a maczo-rozwodnik to nie tylko żigolak uległy swej nowej dziewczynie, ale również mężczyzna, który ze swoistą rozpaczą spełnia swoje homoseksualne popędy. Ponad wszystkim unosi się dodatkowo boleść utraconej więzi z matką, często nieakceptującej swych dzieci.
Pomimo pewnej sensacyjności oraz intensywności poruszanych przez siebie tematów, Chang nie ucieka się do nadmiernej ich eksploatacji, która mogłaby pokierować film w stronę efektownego szokowania i kontrowersji. Osiągniętą subtelność doskonale potwierdza scena, w której dwójka młodych ludzi, oczywiście po alkoholu, zbliża się do siebie fizycznie. Seksualne napięcie jest bowiem rozładowane delikatnym pocałunkiem i powolnym tańcem. Tak czułe momenty dają w tym ponurym filmie nadzieję na przełamanie samotności bohaterów, która tak wymownie podkreślana jest więzią głównego bohatera z mrówkami, owadami wybitnie stadnymi. Bawi się bowiem pojedynczymi okazami, oderwanymi od mrowiska, przez co ich funkcja i sens życia się zatraca. Zupełnie jak tożsamość bohaterów.
Jędrzej Kościński