Spalona słońcem Indonezja, neonowy Bangkok i hongkońskie blokowiska, czyli niedziela na Pięciu Smakach
Na koniec festiwalowego weekendu zapraszamy na wyjątkowo liczne spotkania z gośćmi z Azji oraz wykład poświęcony jedemu z najbardziej oryginalnych i zaskakujących mistrzów japońskiego kina, Seijunowi Suzuki.
Piąty dzień festiwalu to kolejne pokazy sekcji konkursowej. Reżyser "Yamato (Kalifornia)" Daisuke Miyazaki opowie po seansie o problemach młodego pokolenia Japończyków i lokalnych odmianach hiphopu. Na dyskusji z Katsuyą Tomitą, twórcą onirycznych "Nocy Bangkoku" będzie okazja do porozmawiania o wewnątrzazjatyckich kwestiach spornych, o życiu ekspatów i kulturowej różnorodności Japonii, Tajlandii i Laosu.
Jedna z najbardziej obiecujących postaci indonezyjskiego młodego kina, reżyserka Mouly Surya przedstawi widzom swoją liryczną podróż przez pustynne krajobrazy Sumby, wyspy, którą tytułowa bohaterka jej "Marliny" przemierza w poszukiwaniu sprawiedliwości. Górskie pejzaże Bhutanu będzie z kolei można podziwiać w "Miodzie dla dakini", mistycznej opowieści osadzonej we współczesnych realiach. Po seansie - bliskie spotkanie z reżyserką Dechen Roder, która opowie o powstawaniu środowiska filmowego w Bhutanie i poszukiwaniu kobiecych historii w lokalnych legendach.
Widzowie spragnieni mocnych wrażeń będą mieli okazję zmierzyć się z szaloną wyobraźnią Siona Sono, który tym razem zagłębia się w "Tokyo Vampire Hotel" w świat japońskich i rumuńskich wampirzych klanów, które walczą o władzę nad światem. Awangardowy sposób prowadzenia narracji i dynamiczny obraz to także wyróżnik "Made in Hong Kong", niezwykłego filmu Fruit Chana, który - choć realizowany z minimalnym budżetem, nakręcony na skrawkach taśmy zbieranych przez reżysera na planach innych produkcji - zmienił historię hongkońskiego kina.
Niedzielne popołudnie to także spotkanie z Yangiem Chao, reżyserem "Rzeki czasu", porywającego wizualnie filmu, który w alegoryczny sposób opowiada o najnowszej historii Chin. Będzie to okazja do rozmowy z reżyserem, należącym do pokolenia filmoców takich jak Jia Zhangke, zarówno o gęstej symbolice samego obrazu, jaki i sytuacji niezależnego chińskiego kina.