Pięć Smaków w Domu

Archiwum - 5. Festiwal Filmowy Pięć Smaków

Filmy Hong Sang-soo

fot. MUBI

W sekcji Taste of Korea pokazane zostały premierowo filmy jednego z najważniejszych współczesnych reżyserów koreańskich, Honga Sang-soo.

Hong Sang-soo to nazwisko, które regularnie wzbudza zainteresowanie międzynarodowych festiwali - filmy artysty gościły m.in. w Rotterdamie, Pusan, Tokio, Berlinie, Cannes. W tym roku Pięć Smaków pokazuje jako polskie premiery dwa tytuły reżysera: "Oki" oraz "Hahaha".

Nazywany dandysem koreańskiej kinematografii, Hong Sang-soo przekracza stereotypy, którymi zwykło się ją określać. W jego filmach nie znajdziemy scen przemocy, zmysłowego erotyzmu, czy symbolicznych form, czerpiących z kulturowego bogactwa. Precyzyjna struktura dramaturgiczna ukryta jest tu pod warstwą lekkości, spontaniczności, przypadkowości.

Hong opowiada proste "miejskie" historie. Akcja jego filmów rozgrywa się w przestrzennie ograniczonych mikrokosmosach, pokazuje codzienność kilku wchodzących ze sobą w relacje postaci. Reżyser cierpliwie i z humorem pozwala bohaterom – często daremnie – zmagać się ze słabościami, plotkować, manipulować, przesiadywać w barach przy drinku, wędrować bez celu kilkoma ulicami. Prostota i zwykłość, rodzaj prowincjonalności, skupienie na życiu uczuciowym skłaniają krytyków do porównań z kinem Francuza Erica Rohmera. Bardziej dociekliwi, którzy śledzą drogę twórczą Honga od debiutu w 1996 roku, nagrodzonego na festiwalu w Rotterdamie "The Day a Pig Fell into the Well" (Daijiga umule pajinnal), po ostatnią produkcję "The Day He Arrives" (Book chon bang hyang, 2011), umieszczają go w obszarze azjatyckiego minimalizmu, tuż obok reżyserów z Tajwanu: Hou Hsiao-hsiena, Tsaia Ming-lianga i Wu Nien-jena, Japończyków Kore-edy Hirokazu i wczesnego Takeshiego Kitano, a także Jia Zhang-ke z Chin, Ho Yuhanga z Malezji.

Pojawienie się Honga Sang-soo na filmowym firmamencie było dla koreańskiej kinematografii wydarzeniem. Jego filmy, a ma ich na koncie 15, są zapraszane na międzynarodowe festiwale filmowe m.in. do Cannes, zdobywają nagrody ("Hahaha" w 2010 zwyciężył w konkursie sekcji Un Certain Regard). W 2005 roku film "A Tale of Cinema" (Geuk jang jeon) wszedł do dziesiątki roku magazynu "Cahiers du Cinéma". W 2006 świeża krew koreańskiego kina, słynny klub "Director's Cut" w składzie: Park Chan-wook, Bong Joon-ho, Kim Jee-woon i Ryoo Seung-wan przyznał mu tytuł reżysera roku. Twórczość Honga Sang-soo nie osiąga oszałamiających sukcesów komercyjnych, ale przez wielbicieli artystycznego kina jest uważany za postać znaczącą i unikatową, mimo że nigdy nie porzucił opowiadania historii na rzecz eksperymentów formalnych.

Inspirację dla scenariuszy, pisanych na gorąco na planie zdjęciowym, Hong Sang-soo garściami czerpie z własnej biografii. Urodził się w 1960 roku w Seulu w rodzinie producentów filmowych. Jego rodzice pracowali m.in. dla jednej z najważniejszych firm pierwszej dekady koreańskiego renesansu (1964-69), Yeonhap Films. Matka wydawała prestiżowy magazyn literacki, więc wielcy pisarze często gościli na całonocnych imprezach w domu Honga. Nie było to jednak szczęśliwe dzieciństwo, po rozwodzie rodziców czwórkę ich dzieci wychowywali dziadkowie. Z początku zainteresowania wycofanego nastolatka nie miały nic wspólnego ze sztuką. W szkole średniej Hong wpadł w rozrywkowe towarzystwo – umawiał się na randki, palił jak smok i codziennie upijał się soju, wódką ryżową. Te doświadczenia wykorzystał w filmach – jego bohaterowie nieustannie chwieją się na nogach, a każdy pretekst i każda pora jest dobra, by przez długie godziny biesiadować w barach i ciasnych restauracyjkach. Właściwie dopiero po alkoholu Koreańczycy są zdolni do głębszej refleksji, szczerej rozmowy, zawiązywania przyjaźni, czy do seksu, który zresztą często się nie udaje. Wrażenie, że kino Honga Sang-soo jest karykaturą rzeczywistości, pochodzi w znacznej mierze z groteskowej, pijackiej atmosfery, która unosi się nad wszystkimi jego fabułami.

 

Dekadenckie życie doprowadziło przyszłego reżysera do próby samobójczej, którą sentymentalnie odtworzył w "A Tale of Cinema". Chcąc wyrwać się spod władzy nałogów, uczył się gry na pianinie, wstąpił też na Uniwersytet Chung-Ang, na wydział reżyserii teatralnej. Rok 1980, w którym rozpoczął studia, był w Korei burzliwy – społeczne protesty po prawie 20 latach dyktatury zostały krwawo stłumione w Gwangju, do władzy doszedł wojskowy reżim. Nie mogąc odnaleźć się w studenckiej subkulturze, zdominowanej w tym czasie przez opór wobec narzuconego porządku, Hong wyjechał do USA na studia filmowe w California College of Arts and Crafts. W Stanach, ucząc się kina, przeżył zachwyt filmami Yasujiro Ozu, Louisa Buñuela, Carla Dreyera, a przede wszystkim Roberta Bressona, którego powołał na swojego patrona. U progu lat 90. spędził też rok w Paryżu, co znalazło odbicie we współpracy z francuskim producentem Martinem Karmitzem (MK2) oraz w fabule "Night and Day" (Bam gua nat, 2008) o malarzu z Seulu, romansującym i wałęsającym się bez celu po mało atrakcyjnych paryskich zakamarkach.

Oprócz pracy w firmach producenckich: Cinetel Seoul (należącej do jego matki) i największej na krajowym rynku Dong A Export, a od 2003 roku we własnej – JeonWonSa, ważnym rozdziałem w jego życiu były lata spędzone w kampusach uniwersyteckich w roli studenta, a potem wykładowcy (m.in. w Korea National University of Arts). Środowisko szkoły filmowej, artystycznej uczelni stało się znakiem rozpoznawczym jego filmów. Bohaterowie: intelektualiści, reżyserzy, artyści i krytycy, tworzą w nich zamknięte, małe społeczności, wstrząsane - z zewnętrznej perspektywy - nie do końca poważnymi problemami. Prowokacyjny, chwilami patetyczny filmowy autotematyzm nieustannie przeplata się ze zwykłym życiem filmowców, odsłaniając tkwiącą w ich wyborach śmieszność, bądź dramatyczność. Najlepiej ilustrują to: wspomniany "A Tale of Cinema" i "Oki" (Oki's Movie/ Ok-hui-ui yeonghwa, 2010), podzielone na części, zawierające filmy w filmach. Pierwsze zetknięcie z twórczością Honga Sang-soo przywodzi na myśl niskobudżetowe, a jednocześnie dopracowane, szkolne etiudy, epizodyczne i skomplikowane. David Bordwell, analizujący kino Honga w eseju "Beyond Asian Minimalism: Hong Sang-soo's Geometry Lesson" ([w:] Huh Moonyung: HongSang-soo, 2007 Korean Film Council) źródło tego wrażenia nazywa "ukrytą geometrią".

Według Bordwella w twórczości Koreańczyka można znaleźć podstawowe cechy minimalistycznego prototypu, ale i jego deformacje, sprawiające, że filmy Honga Sang-soo nawet na tym tle wydają się osobne. Wspomniane skupienie na relacjach między kilkoma postaciami, na ich codziennych aktywnościach w ściśle określonym obszarze (głównie podczas spotkań przy drinku) i melodramatycznych uniesieniach; brak wiedzy o ich przeszłości, dążeniach, a nawet teraźniejszości, bo najatrakcyjniejsze momenty akcji są celowo pomijane, a jeżeli się pojawiają, to w werbalnych relacjach; brak pogłębionej psychologii na rzecz obserwacji zachowań w długich ujęciach statyczną, zdystansowaną kamerą; brak finału rozwiązującego konflikt, epizodyczność fabuły – ów minimalistyczny prototyp znamy doskonale z innych azjatyckich filmów, a sięgając głębiej w historię kina – z tradycji włoskiego neorealizmu. Ten model skłania widzów nie tyle do śledzenia akcji, ile do zastanawiania się, dlaczego reżyser używa właśnie takiego a nie innego sposobu opowiadania. W przypadku Honga aktywność widza jest niezbędna, szczególnie aktywność jego pamięci. Bordwell wręcz nazywa to kino "pamięciowym testem".

Tkwiąca w strukturze filmów Honga, radykalna redukcja zdaniem badacza ma dwie konsekwencje. Po pierwsze, uważna obserwacja powierzchni codzienności w tak małej skali powinna nas skłonić do wyłapywania niuansów ludzkich zachowań, mikro-ruchów, które zyskują nowy, znaczący status. Po drugie "wyczyszczony" sposób opowiadania przypomina geometryczny wzór, którego elementy w kolejnych częściach filmu powracają w postaci echa, bądź wariacji: zachowań, sytuacji, wypowiedzianych kwestii, przypadków i intencji. Stąd niezbędna jest praca pamięci, która dostarcza widzom impulsów do poszukiwania sensu gdzieś pomiędzy głównym splotem akcji.

W nagrodzonym w Cannes filmie "Hahaha" dwóch przyjaciół – reżyser i krytyk filmowy – nad kieliszkiem soju wspomina wakacje. Okazuje się, że obaj spędzili je w nadmorskim Tongyeong. Nie zdają sobie jednak sprawy z koincydencji – ich pobyty w Tongyeong łączą nie tylko te same miejsca, ale i czas i poznani tam ludzie. "Hahaha" jest więc katalogiem zazębiających się w zaskakujący sposób wspomnień obu mężczyzn, dwóch wzorów, które w zestawieniu kreują nieco inny świat, niż wydaje się każdemu z nich z osobna. Na oba składają się charakterystyczne dla Honga motywy – wyzwalająca nieoczekiwane pragnienia podróż, teatr uwodzenia i romanse z kobietami, mocno zakrapiane imprezy. Reżyser powraca do swojego ulubionego pytania, na ile życie jest wynikiem przemyślanych kroków, świadomości, w jakim jego punkcie się znajdujemy, na ile opiera się na zbiegu okoliczności, który zza pleców kieruje naszym losem.

Te paralele są czytelne, gdy Hong Sang-soo opowiada o miłosnych trójkątach, których w jego filmach nie brakuje. W podzielonym na cztery części "Oki" z różnych perspektyw śledzimy dylematy studentki szkoły filmowej, która stara się dokonać wyboru między dwoma kochankami: młodym kolegą ze studiów i starym, doświadczonym reżyserem. Na ten dylemat, przedstawiony w postaci studenckich etiud, nakłada się inny, związany z estetyczną i etyczną rolą artysty w kształtowaniu świata. Z kolei w podzielonym na dwie części "A Tale of Cinema" najpierw oglądamy filmową miłosną historię pary młodych ludzi, którzy po spędzonym razem wieczorze postanawiają popełnić samobójstwo. Po wyjściu z kina bohater spotyka grającą w obejrzanym filmie aktorkę i przeżywa z nią romans, poszukując odbicia fikcji w rzeczywistości.

Francuska reżyserka Claire Denis, przyjaciółka Honga Sang-soo, na pytanie, dlaczego jego filmy mają dla niej tak duże znaczenie (wielokrotnie o tym wspominała), odpowiada: "bo czynią nas mądrzejszymi, bo zawarta w nich złożoność jest już we współczesnym kinie niemal nieobecna". Poza uniwersalnością artystycznej strategii Honga, jej europejskimi korzeniami, publiczność spoza Korei doceni też lokalny kontekst jego filmów. Dowiemy się z nich o Koreańczykach o wiele więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Poznamy ich intymne sekrety, zaskakującą bezpośredniość, specyficzne poczucie humoru, ale też ich wyjątkowo melancholijny charakter, połączony z zachwytem, w jaki wpadają za każdym razem, kiedy z chłodnego seulskiego nieba zaczyna padać śnieg.

 

Agnieszka Szeffel
Magazyn "Ekrany", październik 2011

bądź na bieżąco!

© Fundacja Sztuki Arteria
Nasza strona internetowa używa plików cookies aby dostosować się do twoich potrzeb. Możesz zaakceptować pliki cookies lub wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się, jak wyłączyć cookies.