Pięć Smaków w Domu

Archiwum - 8. Festiwal Filmowy Pięć Smaków

Chienn Hsiang: Wolę opowiadać obrazami

Chienn Hsiang

Rozmowa z Cheinnem Hsiangiem, którego pełnometrażowy debiut kinowy "Drzwi" ma polską premierę na 8. Pięciu Smakach w konkursowej sekcji Nowe Kino Azji.

Cheinn Hsiang to ceniony w tajwańskim środowisku filmowym operator filmowy, współpracujący m.in. z: Chen Yu-hsunem ("Zone Pro Site"), Sylvią Chang ("20, 30, 40"), czy Yee Chin-yenem ("Blue Gate Crossing"). Jego film telewizyjny "Ranger" był nominowany do Taipei Awards, otrzymał też Special Jury Remi Award na WorldFest – MFF w Houston.
W 2012 roku nakręcił krótki metraż "The Monad". "Drzwi" są jego pełnometrażowym kinowym debiutem, znakomicie przyjętym na światowych festiwalach.


Emilia Skiba, Pięć Smaków: Na początku chciałabym spytać, co zainspirowało cię do ukazania historii sportretowanej w "Drzwiach"?

Chienn Hsiang: Pewnego dnia wsiadłem do autobusu. Było bardzo gorąco, całkiem jak dziś. Zauważyłem kobietę, mniej więcej w moim wieku, która siedziała naprzeciwko mnie. Przyglądałem się jej, ale jej spojrzenie było zupełnie puste, nie sposób zgadnąć, o czym myślała. W ten gorący dzień miała na sobie kurtkę.
Jednak przyglądając się rysom jej twarzy mogłem łatwo stwierdzić, że 20 lat temu była bardzo ładną kobietą. Zacząłem zastanawiać się, gdzie podziała się tamta dziewczyna sprzed 20 lat. I doszedłem do wniosku, że ta dziewczyna na pewno wciąż gdzieś w tej kobiecie tkwi. Rozmyślałem nad tym, czy ktoś ją kocha, czy ona kogoś kocha, czy uprawiała ostatnio seks, czy kupiła sobie nowe nowe buty albo ciuchy, jaka jest jej przeszłość. Taki był początek tej historii.
Starałem się w niej wyrazić moje przekonanie, że zawsze tlą się w nas jakieś pragnienia, jest w nas ukryte dziecko, które chciałoby się ujawnić. Zastanawiałem się, co by się stało, gdyby to ukryte dziecko naprawdę miało możliwość ujawnienia się.


PS: Domyślam się, że od tej inspiracji do scenariusza przebyłeś długą drogę – Ling, bohaterka filmu, nie jest osobą, którą właśnie opisałeś. Ile zajęła ci praca nad scenaruszem?

CH: Około dwóch lat. Chciałem, żeby Ling była normalną osobą.
Ważnym kontekstem dla mojego filmu jest to, że w Azji mężczyźni wciąż kontrolują sytuację – po ślubie to mąż, przed ślubem – ojciec.
Obecnie Chiny stały się atrakcyjne dla Tajwańczyków i mniej więcej jedna trzecia mężczyzn wyjeżdża z Tajwanu do Chin w celach zarobkowych. Co ciekawe, wiele kobiet w średnim wieku – których mężowie są zagranicą, a dzieci dorosły – nie wychodzi z domu. One wciąż są posłuszne zaleceniom mężczyzn, zobligowaniom społecznym. Ja natomiast sądzę, że to może być doskonały moment, gdy wewnętrzne potrzeby, marzenia i pragnienia mogą się ujawnić; że wtedy możesz odsłonić swoją prawdziwą tożsamość.
Ale na Tajwanie, i sądzę, że w całej Azji, jest wiele społecznej presji. Zamężna kobieta powinna troszczyć się o rodzinę, w tym o teściów.



PS: Bardzo ciekawe jest to, że w "Drzwiach" zdecydowałeś się na taki punkt widzenia i skoncentrowałeś się na kobietach. Najważniejszą bohaterką jest Ling – kobieta w średnim wieku, która przechodzi przez wiele zmian fizycznych i psychicznych. Jej pozycja społeczna różni się od twojej jako mężczyzny. Zastanawia mnie, co było największą trudnością w ukształtowaniu postaci, która wydaje się tak różna od ciebie.

CH: Przeprowadziliśmy sporo wywiadów. Udało nam się dotrzeć do około trzystu kobiet w średnim wieku i wiele dowiedzieliśmy się na podstawie ich doświadczeń.


PS: Czy były w tych wywiadach otwarte?

CH: Nie. Tylko nieliczne otwarcie opowiadały o swoich doświadczeniach i tematach, które nas interesowały. Jedna z nich wyznała, że jeśli tylko jakiś młody mężczyzna by ją po prostu dotknął, odeszłaby z nim w każdej chwili.
Łatwo było się zorientować, że większość tych kobiet skrywa swoje myśli i nie chce wychodzić ze swojej skorupy. Są przyzwyczajone do tego, że nakładają maski.
Co do samego scenariusza: producentka filmu to kobieta w średnim wieku, Shiang-chyi [Chen Shiang-chyi, odtwórczyni głównej roli] to kobieta w średnim wieku. Więc jeśli tylko w scenariuszy znalazł się jakiś błąd, wskazywały go i tłumaczyły w szczegółach, na czym polega. Mając na uwadze ich wład, a także wywiady, naprawdę nie uważam, że to film tylko mój. Czerpałem z doświadczeń wielu kobiet i informacji, jakich mi udzieliły.
W filmie chciałem też zadać kilka pytań, które naszły mnie podczas prowadzenia wywiadów, na przykład: Dlaczego godzimy się żyć według zobowiązań nałożonych na nas przez społeczeństwo, a dla nas niewygodnych? Dlaczego tyle z naszych pragnień i marzeń pozostaje niezrealizowanych?
To oczywiście nie odnosi się tylko do kobiet. Prawdę mówiąc, chciałbym, aby to mężczyźni stali się bohaterami mojego następnego filmu. Wydaje mi się jednak, że to kobiety są bardziej uwikłane w system społecznych reguł, ustanawianych przez mężczyzn. Mężczyźni w tej strukturze też nie są szczęśliwi, bo również w tym systemie tkwią, a co więcej te reguły ustalają oni sami.


PS: Myślisz, że młodsze pokolenie może się pozbyć tego społecznego balastu? Dzięki czemu będzie mogło żyć według własnych zasad?

CH: Nie jestem pewien. Z jednej strony, jest im łatwiej realizować swoje marzenia. Z drugiej – są uwikłani w system kapitalistyczny i kulturę konsumpcjonizmu, które ograniczają i kształtują ich marzenia. Wydaje mi się, że jeśli będą chcieli stoczyć walkę – będzie to większa rozgrywka niż ta z czasów mojego pokolenia. Walka z kapitalizmem ma wymiar rewolucji.
Z pozoru młodsze pokolenie wydaje się bardziej egalitarne, na przykład ze względu na internet. Ale zderza się z wielką presją pieniędzy i sądzę, że to właśnie czyni ich sytuację trudniejszą.


PS: Wracając do filmu – koncentrujesz się w nim na postaci Ling, granej przez Chen Shiang-chyi. Czy możesz opowiedzieć, jak pracowałeś z nią nad tą postacią?

CH: Chen Shiang-chyi jest wspaniałą i bardzo utalentowaną aktorką. Myślę, że każdy w moim wieku zna jej filmy. Jest dla nas uosobieniem wielkiej aktorki. Zawsze podziwiałem jej role w filmach Tsai Ming-lianga. Poza tym jest bardzo miłą osobą, zupełnie nie zachowuje się jak gwiazda filmowa. Dla mnie istotne jest, że Shiang-chyi ma bardzo zdecydowane opinie o swoich rolach. Dużo rozmawialiśmy zarówno przed rozpoczęciem zdjęć, jak i na planie. Dyskutowaliśmy o wielu szczegółach, na przykład: Czy Ling mogłaby wrócić? Czy mogłaby wyjść? Czy zrobiłaby to czy tamto w danej sytuacji?

ExitChen Shiang-chyi w "Drzwiach"


PS: Czy w tej sytuacji historia mocno zmieniła się w trakcie zdjęć?

CH: Nie, ogólny zarys historii nie zmienił się. Zmieniło się tylko zakończenie.
Chen Shiang-chyi jest przyzwyczajona do długich ujęć i nie podobało jej się, gdy ucinałem jakąś scenę za szybko. Ja natomiast lubię dużo ciąć. Zrobiliśmy dużo materiału, więc tak czy inaczej musieliśmy dużo wyciąć.
W trakcie zdjęć nakręciliśmy mniej więcej wszystko, co było w scenariuszu. Dużo jednak dyskutowaliśmy o grze aktorskiej. Z takim tempem gry jak w "Drzwiach", bez cięć mielibyśmy pięciogodzinny film! Mimo wszystko wybraliśmy długie ujęcia, które pozwalają na to, żeby rzeczy zadziały się same. Chciałem uchwycić uczucia Shiang-chyi, a długie ujęcia są do tego idealne.


PS: Jesteś także
operatorem filmowym. Jak wpłynęło to na film jako całość lub na poszczególne sceny?

CH: Bardzo mi to pomogło. Patrzę przez kamerę od 20 lat i łatwo mi znaleźć najlepsze ujęcia, by uchwycić to, co najlepiej opowie historię, na której mi zależy. Jest mi również łatwo wybrać najlepsze światło, by oddać nastrój sceny. To pozwala mi skupić się na budowaniu nastroju zamiast na stronie technicznej – bo strona techniczna jest już dla mnie instynktowna. Ja bardziej tańczę z kamerą. Oczywiście, nie twierdzę, że jestem najlepszym operatorem na świecie, ale mam dużo pewności siebie, która instynktownie pozwala mi znaleźć świetne ujęcia.


PS: Czy trudno było ci do roli
operatora dodać jeszcze reżyserię?

CH: Wcześniej zostałem też scenarzystą. Ale pracowaliśmy z bardzo małym budżetem, więc nie miałem innego wyjścia – musiałem pełnić wiele funkcji. Nie chciałem jednak nadużywać dialogów, bo sam nie lubię dużo mówić. Wolę opowiadać używając formy innej niż dialogi. Wolę formę zdjęć, ukazując zachowanie czy wygląd bohaterów. Myślę, że operator widzi wiele rzeczy, których reżyserzy mogą nie dostrzegać. Na przykład, operator może łatwo odganąć, gdy aktor kłamie – operatorowi wystarczy jedno uważne spojrzenie w oczy aktora. Wielu reżyserów po prostu sprawdza, czy kwestie wypowiadane przez aktorów zgadzają się ze scenariuszem, ale nie dostrzegają, gdy aktor po prostu nie chce danej sceny grać. A operator zauważa, gdy aktor po prostu recytuje tekst, ale zupełnie nie czuje roli i nie chce jej zagrać.


PS: To bardzo ciekawe spostrzeżenie.

CH: Cały proces jest bardzo ciekawy. Opertor jest osobą z zewnątrz i łatwo mu zorientować się, gdy aktor udaje, że staje się postacią, gdy w rzeczywistości tą postacią być nie chce.
Mówiłem już, że Chen Shiang-chyi jest niezwykłą aktorką. Gdy przychodzi na plan, ona staje się postacią. Zaczyna prowadzić inne życie. Na przykład, gdy coś na planie przypadkowo upada, zupełnie nie zwraca na to uwagi. Ale gdy za oknem jej mieszkania – w którym mieszka na planie – przejeżdża karetka na sygnale, odwraca głowę, by sprawdzić, co się stało, tak jakby karetka była częścią scenariusza, częścią jej życia.

ExitChen Shiang-chyi w "Drzwiach"


PS: Powiedziałeś, że wolisz wyrażać swoje myśli inaczej niż w słowach. Relacja i sposób komunikowania się między Ling a mężczyzną na szpitalnym łóżku jest bardzo intrygująca – oni ze sobą nawet nie mogą porozmawiać...

CH: Zgadza się. Ludzie zwykle mówią bardzo dużo. Ale większość z tego to kłamstwa, takie czy inne. Ja natomiast uważam, że najważniejsze uczucia można wyrazić bez słów, wystarczy zwrócić uwagę na to, w jaki sposób ktoś trzyma twoją rękę. W wielku sytuacjach nie ma potrzeby używać słów. Często słów używa się po to, by zmodyfikować albo ukryć prawdę lub zmanipulować kogoś.
Mężczyzna w szpitalu nie widzi ani nie słyszy. Gdy rozmawialiśmy o tej roli z aktorem, poprosiłem Eastona Donga, by przywołał jakąś traumę z dzieciństwa i wyraził ją w pojękiwaniu. Myślę, że było to bardzo trudne zadanie, ale nadało tej postaci odcień prawdziwości. Leżał na łóżku przez dwa tygodnie, myśląc o swoich traumach – i jestem pewien, że było to koszmarne doświadczenie.


PS: W rzeczywistości jest to jedyny mężczyzna w filmie, którego widz może zobaczyć i który jednocześnie ma istotną rolę w całej historii. Pozostali mężczyźni są nieobecni albo nie tak istotni dla historii. Możesz jeszcze powiedzieć mi, dlaczego zdecydowałeś aż w takim stopniu skupić się na kobietach?

CH: W jakiejś mierze tak po prostu wyszło. To przede wszystkim historia Ling. Myślałem dużo o społecznych rolach kobiet – rodzą dzieci, dbają o rodzinę. Wiele kobiet wychodzi za mąż mając dwadzieścia kilka lat i dla sporej części oznacza to koniec wolności. Przechodzą pod władzę mężczyzn. Z kolei Ling jest kobietą w średnim wieku, która zdaje sobie sprawę z tego, że może wciąż odzyskać trochę ze swojej utraconej młodości. Dzięki temu, że włączyłem w historię kobiety w różnym wieku, mogłem sportretować kobiece życie w bardziej złożony sposób.


PS: Rozmawialiśmy już o rolach społecznych i maskach, które narzuca nam społeczeństwo. Czy sądzisz, że Ling jest odbiciem ogólnej sytuacji przeciętnej Tajwanki w średnim wieku?

CH: Ogólnie rzecz ujmując – tak. Ale nie chciałbym odnosić tego tylko do kobiet. Wszyscy mamy jakieś społeczne zobowiązania. Nie uważam, żeby mężczyźni mieli więcej wolności. Oni także podlegają presji społeczeństwa, ona tylko działa na nich w inny sposób.


PS: W swoim filmie odnosisz się także do ekonomicznych relacji między Tajwanem a Chinami. Chciałabym spytać o to, jak zapatrujesz się na relacje Tajwan-Chiny w przemyśle filmowym?

CH: Jest jedna zasadnicza różnica: na Tajwanie jest wolność wypowiedzi, mogę więc mówić, o czym chcę. Chiny są jednak dużym krajem. Mam nadzieję, że – powiedzmy za 50 lat – w Chinach już nie będzie cenzury. Jeśli w Chinach będzie wolność wypowiedzi, pojawi się wiele wspaniałych dzieł sztuki. Z kolei na Tajwanie przemysł filmowy będzie się kurczył, bo tajwańskie filmy nie mają szansy na zdominowanie rynku. Obecnie jednak siłą tajwańskiej kinematografii jest wolność wypowiedzi i różnorodność, która jest możliwa dzięki tej wolności. Uważam to za cechy wyróżniające tajwańską kinematografię na tle całego mandaryńskojęzycznego świata.
W Hongkongu silnie rozwinęło się kino akcji, które świetnie sprzedaje się w Chinach. Natomiast w Chinach,
gdy ktoś kręci film, który nie spodoba się cenzurze – miejscem jego prezentacji staje się Europa. Tajwan jest jedynym miejscem, gdzie można nakręcić film i do Europy, i do Chin.


PS: Na sam koniec chciałabym poprosić cię o wyjaśnienie znaczenia tytułu chińskiego?
Bardzo różni się od wersji angielskiej.

CH: W języku chińskim mamy wyrażenie, które określa stan osoby, która właśnie umiera, ale tuż przed śmiercią doznaje takiego momentu, gdy wszystko staje się jasne i spokojne. Chwilę później przychodzi śmierć. Wyrażenie określające ten moment może być przetłumaczone jako "powracające światło" – i właśnie ono posłużyło mi za chiński tytuł. Problem tkwił jednak w tym, że nie mogłem znaleźć dobrego odpowiednika w języku angielskim [angielski tytuł to "Exit"].


Ta
jpej, lipiec 2014

Więcej o filmie "drzwi"
Wywiad z Chen Shaing-chyi

bądź na bieżąco!

© Fundacja Sztuki Arteria
Nasza strona internetowa używa plików cookies aby dostosować się do twoich potrzeb. Możesz zaakceptować pliki cookies lub wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się, jak wyłączyć cookies.