Archiwum - I. Przegląd "Kino w Pięciu Smakach"
Wystawa szkiców Aleksandra Kobzdeja z Wietnamu 1953-1954
Foyer Kina Muranów
Opiekun mój, oficer łącznikowy, którego dzisiaj rysowałem, kiedy rysowałem na ścieżce siedząc w krzakach urządził małą wystawkę rysunków na tej ścieżce, dla przechodzących żołnierzy. Zebrało się ich kilkudziesięciu cmokających i poznających miejsca i sytuacje. Takiej wystawy w Polsce mieć nie będę – napisał w styczniu 1954 roku polski malarz Aleksander Kobzdej (1920-1972) gdzieś w dżungli niedaleko Dien Bien Phu.
W roku 1953 Kobzdej wraz z grupą polskich artystów i pisarzy przyjechał z oficjalną wizytą do Chin. Tam wpadł na pomysł zorganizowania wyprawy do Wietnamu, gdzie wojna z Francuzami wkraczała właśnie w szczególnie dramatyczną fazę. Pojechali we trzech: Kobzdej, pisarz Wojciech Żukrowski i czeski dziennikarz Karol Praszek. Rysunki z tej podróży są dziś bezcennym dokumentem epoki i wspomnieniem o ludziach, których spotykał artysta.
Byli wśród nich politycy i przywódcy najwyższej rangi, a także liczni żołnierze i chłopi, którzy udzielali mu gościny we wsiach i obozach partyzanckich. Kobzdej spędził w północnym Wietnamie dwa miesiące – od 3 grudnia 1953 do 3 lutego 1954 roku, w okresie walk o Dien Bien Phu. Sam przebywał w tym rejonie, niekiedy nawet na linii frontu, w strefie bezpośredniego zagrożenia. Jedna z ówczesnych notatek brzmi: „Rysuję chłopca bez ręki uprawiającego swoje pole. Za mną chodzi asystent z żołnierzem, kiedy siadam zasłaniają mnie gałęziami. Mają rację, samoloty latają tutaj bez przerwy”. Kiedy w wilgotnym klimacie przestał działać aparat fotograficzny, rysunki stały się jedyną formą reporterskiego zapisu obrazów. Powstało ponad 100 pejzaży i portretów, rysowanych piórkiem i tuszem w szkicownikach, nieustannie narażonych na wilgoć i pleśń. Ich uzupełnieniem jest dziennik artysty, pisany w formie listu do żony czekającej w Polsce – notatki równie żywe jak same rysunki.
W Polsce wzbudziły one wielkie zainteresowanie. Już wiosną 1954 roku w warszawskiej Zachęcie odbyła się wystawa tych prac; wstęp do katalogu napisał Wojciech Żukrowski. W następnym roku wydano poświęcony im album. Aleksander Kobzdej został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 1958 roku – wietnamskim Orderem Pracy I klasy. W latach 50. zwycięska wojna antykolonialna w Wietnamie była wydarzeniem o światowym oddźwięku, a w krajach obozu wschodniego miała dodatkowo silny wydźwięk propagandowy. Dla polskich odbiorców rysunki były też rzadką okazją do zapoznania się z ludźmi, pejzażem i kulturą bardzo odległego i odmiennego kraju. Podobną rolę pełniły wietnamskie baśnie i opowieści, wydane w 1955 roku przez Wojciecha Żukrowskiego w zbiorze „Ognisko w dżungli”.
W artystycznej biografii samego Kobzdeja podróż do Azji odegrała znaczącą rolę. Rysunki z tej wyprawy są utrzymane ściśle w konwencji realistycznej, jednak kontakt z odmiennymi kulturami i tradycjami artystycznymi, a nawet odmiennym pejzażem, światłem, typami twarzy, wywarł na artyście wielkie wrażenie. Wkrótce po powrocie zaczął oddalać się od socrealizmu, aby wreszcie stać się jednym z wybitnych polskich abstrakcjonistów.
Największa część wietnamskiej spuścizny Aleksandra Kobzdeja, zarówno portretów jak i pejzaży, znajduje się obecnie w zbiorach Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie, które udostępniło do reprodukcji prezentowane tu rysunki. Na wystawę wybraliśmy tylko portrety – twarze Wietnamczyków, do których pół wieku temu dotarł polski artysta. W większości przypadków wiemy, kim byli – na rysunkach odnotowane są nazwiska portretowanych, często pisane ich własną ręką, a w wielu przypadkach także miejsce spotkania, egzotycznego dla obu stron. Dziś obok możemy zobaczyć twarze Wietnamczyków żyjących w Polsce, współczesnych warszawiaków.
Te dwie epoki, dwa miejsca, dwie sytuacje łączy zupełnie niewiarygodny zbieg okoliczności. Otóż podczas wybierania rysunków na wystawę w Muzeum Azji i Pacyfiku jeden z organizatorów przeglądu, Quoc Thanh Nguyen z Przestrzeni Arteria, rozpoznał na jednym z nich... własną babcię, Phan Thi An! Przed rewolucją 1945 roku była nauczycielką francuskiego, dyrektorką szkoły dla dziewcząt Thanh Quan w Hanoi, a w partyzantce – tłumaczką zagranicznych gości. Po wojnie została dyrektorką wydziału zagranicznego Stowarzyszenia Kobiet Wietnamskich. Dziś możemy o niej myśleć jak o patronce wszystkich polsko-wietnamskich spotkań.
Joanna Wasilewska
Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie