Pięć Smaków w Domu

Archiwum - 10. Festiwal Filmowy Pięć Smaków

Łukasz Mańkowski: Droga do zatracenia

Droga do Mandalay, reż. Midi Z

W poprzednim filmie Midiego Z, Biednych ludziach, pojawia się cytat z powieści Tołstoja o tym samym tytule: "Ci ludzie byli jeszcze biedniejsi od nas.”

Słowa te, jakkolwiek trafnie opisujące samych bohaterów, definiują także sytuację kina birmańskiego, które od lat walczy o swoje miejsce w opozycji do państwowej cenzury. Filmy Birmańczyka od początku były silnie zaangażowane społecznie, portretując ludzi zwykłych, biednych, poszukujących swojego miejsca i szczęścia. Jego twórczości blisko do innych filmów tegorocznej sekcji konkursu jubileuszowej edycji Festiwalu Pięciu Smaków, "Nowe Kino Azji”. To nowe, współczesne kino Azji można w tym roku także nazwać kinem realizmu społecznego.

Najnowszy film Midiego Z, "Drogę do Mandalay" otwiera typowe dla wcześniejszych filmów reżysera ponad dwuminutowe, statyczne ujęcie, w którym bohaterka wraz z przewoźnikiem płynie pontonem, by chwilę później wsiąść do wypełnionego Birmańczykami emigranckiego samochodu podążającego do Tajlandii. Jej planem jest znalezienie pracy, dorobienie się papierów, które umożliwiłyby stałą posadę, by ostatecznie móc uciec do Tajwanu. Tam, ma zacząć nowe życie, z dala od przeszłości i niedostatku. Ale nim to nastąpi, dziewczyna zmuszona będzie walczyć z systemem, ludzką chciwością i kolejnymi przeciwnościami losu, a pomagać jej w tym decyduje się poznany przypadkowo Guo. Oboje tułają się z jednego miejsca do drugiego, aby jakoś powiązać jeden koniec z drugim, lecz to dziewczyna stara się za wszelką cenę dotrzeć do tytułowego metaforycznego Mandalaj, które ma być dla niej  ziemią obiecaną. Tam znajdzie tak bardzo upragniony spokój.

Mandalaj to z jednej strony stolica Birmy w latach 1857-1885, z drugiej legendarne miasto, które miało powstać u podnóża Wzgórza Mandalaj, pod stopami samego Buddy. Mandalaj to pełne splendoru, birmańskie El Dorado. Z języka palijskiego mandare oznacza "pomyślną ziemię". Mimo, że Mandalaj znajduje się w Birmie, a bohaterowie starają się przedostać najpierw do Tajlandii, a potem do Tajwanu, ich droga symbolicznie widzie do tejże  pomyślnej ziemi. Do samego końca z uporem walczą o swój bilet do szczęścia. Nie wiedzą, gdzie dokładnie zmierzają. Czy powinni szukać Mandalaj w ich rodzinnym kraju, czy na Tajwanie? Gdzieś na pewno, ale czy wszystkie ich starania i poświęcenia są tego warte bycia ofiarą chciwości i poniżania przez innych ludzi? Midi Z ukazuje w jaki sposób można się zatracić szukając tego wymarzonego miejsca. Począwszy od wyparcia się własnej narodowości, języka, rodziny, kończąc na zatraceniu własnego ja, utraceniu rodzinnego imienia i nazwiska. Dlatego właśnie, gdy film po raz pierwszy ukazano w Birmie 7 listopada 2016 roku, reżyser powiedział, że był to historyczny moment w historii tamtejszego kina. Film stał się symbolem walki i przekraczania granic – z jednej strony bohaterów, którzy stoją na granicy zatracenia osobowości i tożsamości narodowej, a z drugiej reżysera igrającego z cenzurą, tworzącego dzieło kompletne o tym, co ważne dla samych Birmańczyków.

Bohaterowie Midiego Z zazwyczaj nie rozmawiają o egzystencjalnych problemach, czy politycznej sytuacji Birmy. Ich rozmowy odbywają się w małych pokojach, spelunach, zakładach pracy, dotyczą zwykle praktycznego podejścia do życia. Ile zarabiasz, co jadłeś, potrzebujesz pomocy? To, co w życiu przyjemne, zdaje się nie interesować reżysera. Nawet gdy bohaterowie jadą samochodem, kamera śledzi ich zmęczone i przepracowane twarze, zamiast pięknych krajobrazów w tle. Paradoksalnie ładny jest zakład pracy, przepięknie uchwycony przez operatora Toma Fana. To tu, w pocie i oparach przemęczenia, bohaterowie mają chwilę na namiastkę czegoś, co mogą nazwać uczuciem i dotykiem. Ich relacja jest tak subtelna, że może wydać się zaskakujące, że w rzeczywistości są w ogóle razem. Jest to uczucie adekwatne do miejsca i czasu, w którym się znajdują. Dotyk tak daleki, bliskość tak obca. Najbardziej czułym zbliżeniem dwójki zakochanych jest scena, gdy chłopak oczyszcza swoją ukochaną z włókien bawełny.

Subtelne i piękne, takie właśnie jest kino Midiego Z. Jestem w stanie wyobrazić sobie bohaterów filmu śpiewających piosenkę Robbiego Williamsa: Road to Mandalay:
There's nothing left for you to give / The truth is all that you're left with / Twenty paces then at dawn / We will die and be reborn.

bądź na bieżąco!

© Fundacja Sztuki Arteria
Nasza strona internetowa używa plików cookies aby dostosować się do twoich potrzeb. Możesz zaakceptować pliki cookies lub wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się, jak wyłączyć cookies.